Rysunki Witkacego mnie bardzo rozczulają, a zwłaszcza notki Autora, wyjasniające jego myśli. Mentalna jasność, oczywistość toku myślenia wydają mi sie wybitnymi cechami podpsów w rodzju: Profesor Teodor v. Fuchsthal wywołał wyobrażeniowo djabełka na stole jadalnym po kolacji". (pisownia oryginalna).
Oglądam, czytam i dziekuję Bogu za życie i twórczość tego mocno niepoprawnego artysty. Na tle soraz powszechniejszego ideologicznego zidiocenia sformułowania Witkacego brzmią elegancko i niezbędnie.
Do tych rysunków i nie tylko, bo właściwie do różnych wytworów wyobraźni Stanisława Ignacego Witkiewicza pasują jak ulał (kto, co i dlaczego ulał) jego wierszyki o siermiężnym wdzięku i topornym uroku, pełne fantazyjnego bicia piany, smacznej piany:
, o których tez można za artystą powiedzieć, że są "naiwne, ale za to nieszczere":
W garkuchnia piwnic drżą motyle
Dreszczeje dal i czka bezkreśnie
Giemzi i głobi w całkach pyle
Rozwiewa sie w grzech - jak we śnie
czy równie pełen rozsądku i umiaru fragment wstępu do "Tumora Mózgowicza";
Uchyl zasłony bo na scenę wchodzi
Z tumorem w mózgu, sam Tumor Mózgowicz.
Co nas to wszystko właściwie obchodzi?
Zmacerowany - cepem - spacerowicz.
Kocham Witkacego za jego umiar i elegancję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz